Ludzie “NA GRANICY” swoich możliwości

O swoim debiutanckim “Na granicy” w Kinie Szkoły Filmowej opowiadał Wojciech Kasperski – nominowany do Nagrody im. Andrzeja Munka za najlepszą reżyserię.

Jak mówił reżyser, jego celem było stworzenie dobrego kina gatunkowego. – Gatunek jest jak wehikuł, który niesie opowieść. Gatunek jest również zbiorem kodów przekazywanych z filmu na film – mówił Kasperski, który jest absolwentem Wydziału Reżyserii naszej Szkoły. Twórca opowiadał o tym, że ciekawi go kino gatunkowe, które dostarcza pewne ramy sposobowi opowiadania, mimo to jednak  każdy twórca dodaje od siebie coś nowego i niepowtarzalnego.

Reżyser przyznał, że nie od razu myślał o thrillerze, a scenariusz nie był pisany konkretnie pod ten gatunek. Sam tekst miał co najmniej 19 pełnych wersji! Dla reżysera bardzo ważne było to, żeby nie ograniczać się do swojej wizji, umożliwiając ingerencje chociażby ze strony aktorów. Na planie sceny często miały przepisywane na nowo dialogi, które były ustalane podczas prób lub długich rozmów z aktorami. Niektóre sceny posiadały również kilka wariantów. Jak przyznał Wojciech Kasperski, ta współpraca z ekipą była dla niego bardzo ważna.

Sami aktorzy i ich wybór były bardzo ważnym tematem spotkania. Ciekawość wzbudzała w szczególności decyzja o obsadzeniu Marcina Dorocińskiego jako Konrada. Rola ta była bardzo wymagająca i ważna dla całej historii. Wymagała od aktora wyjścia poza pewną strefę komfortu. Marcin Dorociński znajdował się w czołówce kandydatów, jednak dopiero po drugim spotkaniu zapadła nieodwołalna decyzja o angażu. Praca z głównymi aktorami bardzo różniła się warsztatowo. Reżyserowi bardzo zależało na spontaniczności. Jak przyznał, Andrzej Chyra i wspomniany Marcin Dorociński mają dwie zupełnie różne metody pracy nad rolą. Andrzej Chyra podchodzi do niej bardziej intuicyjnie i spontanicznie, często improwizując, co stoi w opozycji do bardzo skrupulatnie planującego każdą scenę Dorocińskiego. Co ważne, cała ekipa aktorska bardzo zżyła się ze sobą podczas wspólnych tygodni prac.

Ostatnim, jeśli nie największym, wyzwaniem były lokalizacje – plan zdjęciowych znajdował się w niewielkiej wiosce w Bieszczadach – ekipa przeniosła się tam na 3 miesiące zdjęć i prac przygotowawczych. Trudne warunki atmosferyczne dawały się we znaki, jednak nie na tyle, aby przeszkodzić w sprawnym realizowaniu kolejnych scen.

fot. Adrian Jaszczak

_79a6638 _79a6664 _79a6646 _mg_6432